czwartek, 25 października 2012

Pierścionek zaręczynowy



To jest mój pierścionek zaręczynowy.
Tak brzmiał początek wpisu blogerki Ree, znanej jako Pioneer Woman. Zdjęcie ilustrujące post przedstawiało solidny kawałek biżuterii w granatowym, aksamitnym pudełku i posłużyło do prezentacji różnych akcji w Photoshopie, które można bezpłatnie pobrać z jej bloga. Pierścionek w wersji czarno-białej, w sepii, w nasyconej kolorystyce, w stylu vintage. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby autorka nagle nie zmieniła zdania. Bo, jak napisała w dalszej części posta, to wcale nie jest JEJ pierścionek. Należy do chłopaka, który czeka na swoją ukochaną w jej mieszkaniu z bukietem kwiatów. Kolejna fotografia rozwiązała zagadkę: pojawił się ten sam pierścionek, ale z podpisem: Wyjdź za mnie Randall, kocham Cię, Drew. Jak zdradziła blogerka w kolejnym wpisie, chłopak wiedząc, że jego ukochana na bieżąco śledzi posty Pioneer Woman, poprosił ją o pomoc w zorganizowaniu niespodzianki.
Szczegóły tej historii znajdziecie na blogu Ree:
http://thepioneerwoman.com/photography/2009/03/about-actions/
Muszę przyznać, że to jeden z najsympatyczniejszych sposobów na oświadczyny o jakim słyszałam. A tymczasem przedstawiam mój pierścionek zaręczynowy. Mój i tylko mój :). Każda okazja jest dobra, aby się nim pochwalić.

PS. Dziewczyna powiedziała TAK :)

piątek, 5 października 2012

Szczawnik na szczęście






Szczawnik deppego (Oxalis deppei) to roślina dla kogoś, kto chce mieć pewność, że jego koniczyna będzie czterolistna. I jest znacznie  ładniejszy od zwykłej koniczyny łąkowej. Ma cztery zielone liście z czerwono-purpurowym środkiem i liliowo-różowe kwiaty. Podobno jest też stosunkowo łatwy w uprawie. 

Ze względu na swoje podobieństwo do koniczyny, szczawnik deppego nazywa się kwiatem szczęścia. A skoro tak, może warto podarować jego cebulki najbliższym, np. gościom, którym młoda para pragnie podziękować za udział w uroczystości zaślubin. W końcu nie zawsze muszą być migdały czy czekoladki. Tym bardziej, że ci niecierpliwi zjedzą słodycze jeszcze w trakcie wesela (to mój przypadek) i nie zostanie żadna pamiątka. 

Drugi pomysł jest taki, że roślinę tę, wyrośniętą lub w formie cebulek, można wręczyć parze młodej zamiast tradycyjnego bukietu. Na pewno będzie to bardzo oryginalny prezent, a przy tym symboliczny i po prostu fajny. My ucieszyliśmy się ogromnie, gdy otrzymaliśmy gotowy zestaw zawierający torebkę z nasionami koniczyny i ziemią (jeszcze raz dziękujemy :)). Na potrzeby tego wpisu, szukałam zresztą podobnej koniczyny i tak trafiłam na szczawnik. Jest on łatwiej dostępny niż koniczyna i wbrew pozorom tańszy (chyba, że kupimy kilkukilogramowe opakowanie nasion, które sprzedaje się na paszę dla zwierząt). Poza tym włochate cebulki dobrze prezentują się w małych woreczkach. I, co było dla mnie ważne, są całkiem fotogeniczne :).

Na początku miałam plan, że wsadzę cebulki do ziemi i przedstawię na blogu zdjęcia roślin w całej okazałości. Ale jestem zbyt niecierpliwa. Dlatego na razie sfotografowałam cebulki, a to co z nich wyrośnie pokażę za jakiś czas. Oczywiście, pod warunkiem, że ten rodzaj szczawnika jest rzeczywiście łatwy w uprawie. W przeciwnym wypadku, będę potrzebowała dużo szczęścia...:)